sobota, 29 grudnia 2012

poświątecznie...

jak widać dwanaście potraw jest a stół bardzo mały
znów udało się wegańską wigilię przygotować.
znów z jednym wyjątkiem: w pierogach ruskich był niestety twarożek.
Dolma z wegedzieciaka była gwoździem programu: 

1. barszcz czerwony ze swojego zakwasu
2. chleb żytnio-orkiszowy własnego wyrobu
3. Dolma
4. bigos wegański
5. sałatka Kaczy Żer z wegańskim majonezem
6. pierogi z kapustą i grzybami
7. pierogi ruskie
8. pasztet z zielonego grochu
9. risotto na arabską nutę
10. sałatka buraczano-zieniaczana
11. sushi wegańskie
12. chrzan z majonezem :)

nie policzyliśmy słodkości:
1. tarta z jagodami amerykańskimi
2. piernik z kremem i aromatycznym nadzieniem 
3. mince pies
4. irlandzka babka świąteczna z rodzynkami 

zawsze na święta stwierdzamy, że bigos powinniśmy robić częściej.
a teraz i Dolmę będziemy robić częściej.
w czasie świątecznych zakupów dostrzegłyśmy potrawę z nudlami stir fry...
a że mamy nudle jaglano-ryżowe, to na drugi dzień i ta potrawa znalazła się na stole.
i też będzie gościć częściej, bo smakowała nam niezwykle.
no i chyba trzeba by kupić woka :)
w tym roku już wegańskie święta były po prostu normalką.
już nie wyobrażam sobie innych.

a znacie powerball?
ta zabawka do ćwiczeń mięśni rąk, palców, nadgarstka zdominowała nam święta.
no i oczywiście filmy, nasza rodzinna miłość.
projektor od rana do wieczora :P
polecam bardzo parę filmów:
-dziewczyna i chłopak, wszystko na opak: http://www.playtube.pl/51127-flipped-2010-lektor.html
-



wtorek, 18 grudnia 2012

wegańskie placki ziemniaczane-moja miłość :)

jedzenie nie może być tak dobre...
gdzieś kiedyś czytałam czy słyszałam, że dobra dieta powinna wyregulować wagę.
czyli osobę chudą trochę podtuczyć, a osobie przy kości odjąć kilogramów.
i to chyba działa...
ja nigdy nie mogłam przytyć.
robiłam tzw. cudawianki.
ale co udało mi się wyhodować jakiś tłuszczyk,
to na parę dni traciłam apetyt i po ptokach...
ale od roku powoli weganizując nabrałam takiej dobrej wagi bym powiedziała.
no chudością już nie straszę :)
a i apetyt mam zawsze.
tzn. że nie zdarza mi się czasowy brak apetytu taki jak w wegetariańskiej i mięsnej przeszłości.

miałam długo tęsknotę za plackami ziemniaczanymi.
bo placki ziemniaczane ZAWSZE kochałam najbardziej.
próbowałam dodawać mąki ziemniaczanej, ale to nie to.
z mąką kukurydzianą też nie to.
a że namiętnie zaczęłam używać mąki cieciorkowej,
to i się trafiło, że użyłam jej do placków ziemniaczanych i to była EUREKA :)
od tej pory nadrabiamy stracony czas.
placki ziemniaczane są co najmniej raz w tygodniu.
obok smażonego efektu placków jest też efekt półsurowych ziemniaków,
które podobno w tej formie są najzdrowsze.
1 kg ziemniaków
cebula, 
3-5 ząbków czosnku
3 czubate łyżki mąki cieciorkowej
1 łyżeczka majeranku
sól, pieprz
1 łyżeczka octu winnego

ja nie bawię się w tarkowanie
wrzucam ziemniaki do sokowirówki,
a potem łączę sok z wytłokami ziemniaczanymi.
oczywiście mączkę ziemniaczaną z dna naczynia do soku też dodaję.
cebulkę tarkuję na tarce do jarzyn, czosnek wyciskam,
wrzucam resztę składników
i zabieram się do smażenia na dwie patelnie :)

ci co nie boją się glutenu mogą dodawać trochę mąki orkiszowej lub pszennej pełnoziarnistej-
jeśli ziemniaki wydają się byt wodniste.
można dodać też tarkowaną na najmniejszych oczkach marchewkę-mniam...



niedziela, 16 grudnia 2012

wegańska zupa bobowa :)

zupa wzięła swój początek z ziemniaczanej zupy mojego dziadka Antka,
Mai koleżanki zawsze z pełnym uśmiechem pytają:
to co jest w tej zupie? ziemniaki i co?
no właśnie w zupie dziadka były ziemniaki, smażona cebulka i boczek głównie...
a że ten smak chodził za mną długo, to udało mi się to spreparować...
no i uczeń przerósł mistrza,
w dodatku powstała nowa nazwa...
ja wciąż tą zupę nazywam ziemniaczaną zupą mojego dziadka,
ale moja cała rodzina mówi na nią zupa bobowa...
no i niech tak zostanie :)
składniki na sporą zupę na dwa dni u nas :

paczka bobu mrożonego lub bób z 1 puszki
2 marchewki
1 pietruszka korzeniowa
kawałek selera
3 ziemniaki
5 suchych plasterków pomidorów suszonych na słońcu
1 por
1 cebulka
sól, pieprz, majeranek, tymianek,liść laurowy
oliwa

podsmażoną cebulkę z porem wrzucić do reszty pokrojonych warzyw z bobem.
dodać przyprawy i sól lub wegański rosołek.
wszystko gotować do miękkości warzyw.
i siup...jeść ze smakiem :)


niedziela, 2 grudnia 2012

wegański żurek


bułka z masłem taki żurek, ale trochę trzeba wokół niego pochodzić...
no ale czego się nie robi dla usatysfakcjonowania kubków smakowych...

zakwas na żurek:
mąka żytnia
woda 
szczypta soli

5 łyżek mąki żytniej zalać w słoiku letnią wodą ze szczyptą soli, zamieszać.
odstawić pod przykryciem w ciepłe miejsce.
na drugi dzień dodać łyżkę mąki, zamieszać i odstawić.
na trzeci dzień powtórzyć czynność.
na 4-5 dzień powinien być już gotowy kwas.
ja robię to w słoiku litrowym i staram się by wody było w nim jakieś 3/4 słoika.
odcedzić na drobnym sitku i odstawić do lodówki zakwas.
z takiego zakwasu wychodzi spore 4 litry żurku.

ŻUREK:
1/2 szkl. cieciorki suchej ( ugotować po namoczeniu)
4 parówki sojowe
5 średnich ziemniaków
wywar warzywny- 4 litry- bez warzyw
liść laurowy, rozmaryn, majeranek, pieprz ziołowy
sól do smaku

po odcedzeniu warzyw dodać do wywaru ziemniaki pokrojone w kostkę i liść laurowy.
gotować do miękkości i wrzucić pokrojone parówki.
na końcu wrzucić cieciorkę ugotowaną.
zakwas przelewamy przez sito do mąki (na sitku pozostają grubsze otręby)
i wodę dodajemy do zupy.
chwilkę zagotować i dodać przyprawy i sól.
ot i cała filozofia :)
smacznego...



piątek, 23 listopada 2012

rozgrzewacz na zimowe wieczory

w słoiku wygląda pięknie i smacznie smakuje w herbacie.
miałam parę cytryn i sok jabłkowo-porzeczkowy
i zachciało mi się zrobić coś co umili wieczorne spotkania ze znajomymi
i dodatkowo rozgrzeje od środka :)
już nie mówiąc o zdrowotnych gratisach tego specyfiku.
pomysł wziął się z syropu cebulowego, który robiliśmy w domu jak ktoś był chory.
pomyślałam, że czymś podobnym można by zapobiegać chorobom,
przynajmniej można by spróbować.
więc zobaczymy jak podziała:

3 cytryny (najlepiej eko)
świeży imbir (kawałek długości 12 cm)
15 goździków
1/2 łyżeczki kurkumy
1 szklanka syropu z jabłek (ja miałam z dodatkiem porzeczkowego)
lub inny słodzik, może być syrop agawowy itp.

układać cytryny w plasterkach warstwami z plastrami imbiru
posypując goździkami i kurkumą
całość zalać sokiem
potrząsnąć parę razy dla nabrania mocy i wymieszania składników
odstawić w temp. pokojowej na pół dnia
a po tym czasie przechowywać w lodówce.
dodawać do herbat wszelakich, ulubionych po plasterku cytryny wraz z sokiem.
sam syrop jest w smaku tak fascynujący, 
że trudno się powstrzymać od jedzenia na żywca-
czyli prosto ze słoika do buzi :)
goryczka ze skórek cytrynowych jest też bardzo ciekawa,
ja lubię taką goryczkę...

a dla miłośników zimowych wieczorów z herbatką polecam taki film
o różnych obliczach miłości :)
"moje popołudnia z Margueritte"
to nie jest najlepsza kopia, może znajdziecie lepszą :)
dajcie znać :)





środa, 21 listopada 2012

3-ci dzień życia małego weganina :)


trzeci dzień życia :)
badań i obserwacji przetrwałem multum.
jutro wychodzimy z mamą ze szpitala.
zobaczę mojego brata i kuzynów i babcię Tereskę.
aaa i mleko mamy jest najcudowniejsze na świecie.
już nie dostaję mleka od innych mam :)



poniedziałek, 19 listopada 2012

mamy nowego weganina :)

trzy tygodnie przed terminem, ale waga 2500 więc spoko :)
warunki irlandzkich szpitali mają swoje plusy i minusy:)
dla weganina nie jest to dobre miejsce by się urodzić.
"to co?, krowie mleko jest lepsze niż moje???"
matka sobie może tak tylko pogadać...
"jeśli pani chce karmić tylko piersią, to zabieramy go do inkubatora 
i będzie go pani odwiedzać tylko na karmienie"---> MASAKRA
z tymi plusami to chyba przesadziłam, bo jakoś mi nie przychodzi żaden do głowy.
dla porównania w polskim szpitalu Marcel wysychał w oczach, a nie podali mu butelki:
"wszystko jest dobrze, mały ssie ładnie, starcza mu nawet parę kropli siary" i to rozumiem :)
ale Milan z pewnością po tych paru butelkach mleka krówki powróci na łono weganizmu :)
a wiem, mam plus: nie myją dzieci po porodzie, tylko wycierają.
cdn.


niedziela, 18 listopada 2012

zupa włoska według Dory


Dora jadała to we Włoszech, 
jej małe modyfikacje zrobiły z tego dania raczej drugie danie niż zupę
ale bardzo pyszne danie wegańskie i bezglutenowe,
więc warto się podzielić:
makaron kukurydziany
cieciorka ugotowana w jarzynce
1 cebula
5 ząbków czosnku
puszka pomidorów w zalewie
młoda cukinia, 
1 papryka
bazylia, oregano

cieciorkę i makaron ugotować oddzielnie
i połączyć dodając sporo oliwy z oliwek i wodę z ugotowanej cieciorki..

na oleju zeszklić cebulkę i czosnek,
dodać pomidory z zalewą,
dodać pokrojoną cukinię i paprykę
i chwilę poddusić


tu powyżej jest ta zupa a poniżej makaron z cieciorką połączony.
już sam jest tak pyszny, że nie trzeba by dodawać tej zupy.
no ale danie jest danie.
Dora właśnie pojechała rodzić kolejnego dzidziusia.
trzymamy kciuki :)


kiszonka buraczkowa z dynią piżmową


1 burak
1 pietruszka korzeń
1 marchew
1/3 dyni piżmowej
1 cebula
1 łyżka soli
pieprz cayenne
5 ząbków czosnku

wszystko potarkować na dużych oczkach,
czosnek pokroić w plasterki, cebulkę w piórka,
dodać sól i ugniatać w naczyniu do kiszonek,
gdy puści sok, obciążyć talerzykiem i kamieniem czy słoikiem z wodą
pozostawić na 3-7 dni w ciepłym miejscu,
pilnować by sok pokrywał kiszonkę,
doglądać czy dobrze fermentuje :)
przełożyć do słoiczków po 4 dniach :)

ta kiszonka świetnie pasuje do jabłka i cebulki :)
miamh :)

piątek, 16 listopada 2012

kiszonek nadszedł czas :)


zima wielkimi krokami się zbliża i czas zasilić się kiszonkami.
będziemy eksperymentować !!!
 jako pierwsza dostojna kapustka biała:

jedną poszatkowaną kapustę (raczej mniejszą nić większą)
dwie marchewki potarkowane na dużych oczkach
jeden por
łyżka soli

wszystko to w naczyniu do kiszenia ubijamy ręką aż puści sok.
(naczynie oczywiście dobrze jest wcześniej wyparzyć)
stawiamy w ciepłym miejscy i obciążamy talerzykiem czy słoikiem z wodą-też wyparzone,
(najważniejsze, by się czuła sprasowana nasza kapusta)
i codziennie zaglądamy jak się ma,
pierwszego dnia z ciekawością patrzymy czy coś już się tam zaczęło dziać...
drugiego dnia przebijamy do dna jakimś szpikulcem, by gazy wyszły na wierzch.
a trzeciego lub czwartego dnia możemy spokojnie przełożyć do słoiczków,
a część dodać do obiadowego menu :)
czas kiszenia to 3-7 dni, w zależności od temperatury otoczenia,
ja na 3 lub 4 dzień przekładam do słoiczków.


a naczynie do kiszonek można zapełnić nowym eksperymentem.
w moim przypadku będzie to burak, dynia piżmowa i korzeń pietruszki.

ostatnio koleżanka Kasia K. zdradziła mi sposób bez obciążania talerzykami i słoikami:
otóż w małym słoiczku ubijamy warzywka i wkładamy pionowo patyczki, 
które podobno trzymają kapustę by sok pływał sobie na wierzchu.
ja na razie robię w większym naczyniu, gdzie bez problemu pasuje talerzyk i słoik z wodą :)

aha i jeszcze jedno:
KONIECZNIE NIE ZAPOMINAMY O DOGLĄDANIU KISZONEK.
niestety to nie jest sport dla miłośników kaktusów.
(choć ja miłośnikiem kaktusów właściwie jestem)
tzn. nie dla tych, którzy zaglądają do kwiatów raz na dwa tygodnie.
nie można ignorować naszej podopiecznej kiszonki :)
poniżej macie ciekawy filmik, który miedzy innymi tłumaczy to zjawisko :)
zwróćcie uwagę jak sczerniał ignorowany ryż, 
a jak pięknie fermentował inny :)




wtorek, 13 listopada 2012

barwy jesieni z dynią piżmową

zawsze chciałam zrobić coś z dynią piżmową, ale jakoś przepisy w necie nie zachęcały...
to niezwykle szlachetne warzywko jest tak delikatne, że można powiedzieć 
iż przypomina smak dyni, ale nie jest tym smakiem nasycone bardzo.
a ja tak bardzo za smakiem dyni nie przepadam.
rzekłabym że jest to coś pomiędzy ziemniakiem a dynią w smaku.
no i tak się zaczęły barwy jesieni...
pomyślałam, że skoro tak przypomina ziemniaka, to może zapiekanka ziemniaki-marchew?
i udało się!!! smak naprawdę rozkoszny, proste danie, 
a z pomocą dodatków obiadowo bardzo atrakcyjne.

3 ziemniaki
1/3 dyni piżmowej
4 średnie marchewki
2 cebule
1 por
sól
pieprz
i tyle :)

ziemniaki kroimy w kostkę, a marchewkę ( ze skórką) w plasterki.
dynię piżmową również w kostkę (ze skórką-jest jadalna)
i to do parowaru na 15 min.
potem przekładamy do żaroodpornego naczynia,
na wierzch rzucamy posiekaną cebulę i pora.
solimy i pieprzymy. 
ja dodałam jeszcze 1/4 szkl oleju do pieczenia i 1/3 szkl. wody z bezglutenową jarzynką.
i to zapiekamy w 180 st. C (termoobieg)- 20-25 min.
to po lewej stronie na naszym talerzu to jest soczewicowa sałatka:
(ugotowana soczewica i posiekana cebulka i olej i sos sojowy)
a to po prawej to kapustka kiszona z porem i marchewką.

i tu zaczyna się twórczość kiszonkowa.
ale to w następnym poście.
zapraszam :)




niedziela, 11 listopada 2012

So here I am to thank you



Mommy 

Once a day
Your voice is everything I need
And all the things you've done
Give me power to succeed
I felt so many times
But you pulled me through
But in time I find myself yeah
I hope you see that too

Cause when I feel scared
Sometimes I do

And when I feel scared
It seems that life is harder than I ever knew
Yeah when I feel scared
You are the only one
Who knows just what to say
So here am I to thank you



Twoja Maja

sobota, 10 listopada 2012

zielony majonez z jarmużem


zielony majonez gości już od końca wakacji w naszej lodówce
jest stałym dodatkiem do kanapek i obiadów
jest bardzo prosty do zrobienia z pomocą blendera:

150 ml oliwy lub mieszanki zimno tłoczonych olejów
łyżeczka dobrej musztardy
łyżeczka syropu z agawy lub innego słodu
łyżka soku z cytryny lub limonki
30-50 ml soku z ogórków, kombuchy, kapusty kiszonej lub innego kwaśnego płynu z "bakteriami"
szczypta soli
szczypta pieprzu
2-3 ząbki czosnku
jarmużu ile zabierze, czyli 3 spore garści

blendujemy składniki bez jarmużu
powinno wyjść coś na kształt tradycyjnego majonezu
dodajemy jarmuż i blendujemy razem

z tej proporcji wychodzi jeden spory słoiczek, który trzymamy w lodówce
proporcje płynów nie sa strasznie ważne, ja wlewam w zasadzie na oko
uważając by płynu było mniej niż oliwy
mieszam często oleje łącząc lniany, sezamowy, konopny i inne,
których smak wydaje mi się ciekawy.
tak samo liście mogą być pietruszki, kolendry, sałaty, mniszka, oby świeże
i oby jak najbardziej sezonowe.
można z tego robić też sos do obiadów dodając więcej soku z ogórków.

i smacznego :)


sobota, 3 listopada 2012

szpinak po arabsku czy żeberka w kminku?


genialne :)  pomysł wziął się z posta na wegedzieciaku autorki moniasweden... http://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=13265
ale oczywiście modyfikacje były potrzebne, ponieważ w trakcie gotowania okazało się, że mam za małą ilość szpinaku i za dużo ludzi na obiedzie... i to było niezwykle twórcze, ponieważ intuicja podpowiedziała mi bardzo fajne rozwiązanie...a efekt był taki że sos szpinakowy smakował i pachniał jak żeberka w kminku...dla niektórych będzie to atrakcyjne, a dla innych pewnie nie...mnie niesamowicie ekscytował ten smak, bo żeberka w kminku były kiedyś moim popisowym daniem... dziś bym nie umiała popatrzeć na żeberka w kminku jak na jedzenie...a ten smaczny substytut był dla mnie bardzo atrakcyjny :) więc do rzeczy:

0.25kg świeżego szpinaku
1 por
6 ząbków czosnku
4 łyżki oliwy
płaska łyżeczka kminku
płaska łyżeczka kurkumy
szczypta pieprzu cayenne
3 łyżki mąki cieciorkowej
3/4szkl ugotowanej fasolki mung
sól do smaku

rozgrzewamy oliwę i wrzucamy pora poszatkowanego i czosnek pokrojony, po 2-3 minutach wrzucamy kminek i kurkumę i dodajemy umyty i osączony szpinak... chwilę dusimy i dodajemy sporo wody, by uzyskać odpowiedniej ilości sos w stosunku do ilości osób. ( u mnie to było ponad dwie szklanki wody). dodajemy pieprzu i powoli przez sitko przesiewany mąkę cieciorkową do garnka, mieszając łyżką.  wychodzi z tego dość gęsty sos. gęstość oczywiście dowolnie możemy sobie regulować wodą i mąką. no i gotowe. dodajemy ugotowaną fasolkę i polewamy tym sosem ryż brązowy. u mnie 2 szklanki ryżu brązowego podprażyłam przed gotowaniem w 4 szklankach wody. ta ilość starczyła dla 6-ciu dorosłych osób i dwóch maluchów. wszyscy jedli zdumieni podobieństwem potrawy do żeberek w kminku.

w sumie zastanawiające jest jak to się ma do potrawy arabskiej, nie znam oryginału, a właśnie ta nazwa sprawiła, że miałam ochotę ją ugotować :) Pani Sylwia powinna coś o tym wiedzieć...

wtorek, 30 października 2012

kulki bezglutenowe dla strong-mena-raw food


generalnie nie jest łatwo zwiększyć masę mięśniową.
dieta oczywiście może być pomocna.
i tu wkracza hemp, czyli nasiona konopii, czyli popularna w Holandii maryśka ;)
można takie gotowe do spożycia nasiona kupić w ''zdrowym'' sklepie :)

1 szkl nasion sezamu
1 szkl. płatków gryczanych (lub kasza gryczana)
1/2 szkl nasion konopii
1 gruszka
15 daktyli
1 łyżka oleju kokosowego

nasiona sezamu i płatki zmielić na mąkę
daktyle namoczone zblendowac z gruszką
połączyć wszystkie składniki
regulując konsystencję wodą z moczenia daktyli.
wstawić do lodówki.
przechowują się nawet dwa tygodnie.

bardzo pasują jako dodatek do drugiego śniadania dla szczupłych nastolatków :)
Mama :)



poniedziałek, 29 października 2012

ziemniaki-marchew


tą zapiekankę popełniłam z wegedzieciaka, z tego posta:
http://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=13273&sid=42b3ceae35e30eef58906bacb40ac007
prostota tego dania mnie powaliła... może być coś jeszcze prostsze niż proste? ;)
ja miałam na tą zapiekankę:

6 ziemniaków
4 spore marchewki
1 cebula
1 por
sól, pieprz

pokroiłam ziemniaki w kostkę (bez obierania skórki) a marchew w plasterki (też bez skrobania)
do parowaru na 15min i potem do żaroodpornego naczynia dodając jedną cebulkę w kostkę pokrojoną i jednego dużego pora też posiekanego...na 30min na 200stC, dolałam trochę wody-1/4 szkl.
my to jedliśmy z surówką z selera
i z cieciorką z cebulką surową :)
nom z wielkim smakiem
:)

środa, 24 października 2012

zapiekanka jaglana ze śliwkami




niesamowicie proste danie i szybkie, nie licząc zapiekania w piekarniku...
ten sposób na kaszę jaglaną bardzo odpowiada naszym dzieciom...jako danie obiadowe znika z talerzy, aż się uszy trzęsą :)

1,5szkl suchej kaszy jaglanej (ugotować dodająć 3szkl wody)
25dkg śliwek węgierek suszonych
20ml śmietanki roślinnej (ja miałam owsianą)

kaszę gotujemy
śliwki tez gotujemy w 1szkl wody, odcedzamy śliwki, siekamy, 
do wody pozostałej po gotowaniu śliwek dodajemy śmietankę.
naczynie do zapiekania smarujemy olejem
wkładamy pół kaszy na spód, na to warstwę śliwek i resztę kaszy na wierzch.
można polać dodatkowo sokiem-koncentratem jabłkowym lub syropem agawowym.
śmietankę śliwkową polewamy na kaszę i wkładamy naczynie do piekarnika na 35min na 190st.C
jemy ze śmietanką lub bez śmietanki :)
smacznego :)




piątek, 5 października 2012

kulki cytrynowe- raw food-zdrowe słodkości



wiem... strasznie długo nas tu nie było...wrzucili mi jakąś reklamę i nie wiem co z tym zrobić, od tamtej pory jakoś nie mogłam złapać weny na twórczość kulinarną...ale złapałam... bo te kulki aż się proszą o pokazanie szerszej publiczności...szerszej niż czytelnicy pisma Organic...bo stamtąd właśnie uskuteczniamy ten przepis...doskonała słodycz...troszkę kwaśna...słodka...przeciwzapalna (nie w sensie ognia:)...

1 szkl. płatków owsianych zmielonych na mąkę
1 szkl. wiórek kokosowych zmielonych jak wyżej
otarta skórka i sok z jednej cytryny
1 łyżka oleju kokosowego ( troszkę ocieplić)
1 łyżeczka startego świeżego imbiru
pół słodkiego jabłka (starkowanego na tarce jak na placki ziemniaczane)
3 łyżki syropu agawy
szczypta soli

mieszamy suche składniki, dodajemy mokre, łączymy wszystko ręką
formujemy kulki i wstawiamy do lodówki
po dwóch godzinach gotowe




jak piszą w Organiku da się to przechowywać w lodówce dwa tygodnie, ale u nas nie poleżały tak długo nigdy, najwyżej 3 dni, są sycące niezwykle, ale i tak znikają szybciutko, doskonałe do pierwszego śniadania dla dzieci do szkoły :) a i  można zmieniać ten owoc świeży, doskonała jest wersja z kiwi i z gruszką...

Ren :)

niedziela, 22 lipca 2012

pół roku weganizowania

minęło już.
na razie od strony kuchennej wyrabiam się.
tzn. z pasją znajduję nowe smaki a starym szukam zastępców.
w sumie większość posiłków wygląda po staremu.
wciąż robimy bigos i jemy go z ziemniaczkami trzy dni, bo codziennie jest smaczniejszy.
wciąż zapominam mu zrobić zdjęcia.
placki mączne i wszelkie drożdżowce bardzo często nas cieszą z nowymi owocami lub syropami.
przejście na weganizm zaowocowało też pozostawieniem cukru zarówno białego jak i brązowego.
zamiast cukru używamy syropów z agawy lub koncentratów z jabłek. cukier brązowy nie jest wcale dużo lepszy od białego pod względem zdrowotnym. naczytałam się o "zdrowych stulatkach" i cukier postanowiłam wyeliminować. o wiele mniej też solimy, smak się jakoś tak wyostrzył, że czasami bez soli wydaje się być nawet lepsze...  nawet lody wegańskie smakują mi tak mocno jak te tradycyjne, a lody są moją wielką miłością... powoli zaczynam czuć się pewnie, zaczynam odkrywać własne pomysły na połączenia smakowe, powoli czuję się jak wcześniej w wegetariańskiej kuchni. jeszcze kwestię serów wegańskich trochę rozbuduję, poeksperymentuję. pasty do chleba mam opanowane na 120%. i smoothiesy :) codziennie rano smucisek. Marcel zjada pół kubka. jeden dzień z zielonym drugi z siemieniem lnianym i tak w kółko. dodając wciąż nowe owoce sezonowe i wszystko zielone co się da kupić i znaleźć na polach. zupę pokrzywową chciałabym robić częściej, ale pozyskanie składnika nie jest takie proste. auto stoi nienaprawione, a ja do lasu nie jeżdżę. las...rozmarzyłam się o lesie, a miałam o początkach weganizmu pisać...no początki są ok, radzimy sobie i w zasadzie chyba wielka niewiadoma jest już wiadoma, czyli świat smaków i kolorów stoi otworem...tylko mieszać, smakować i eksperymentować :)

piątek, 13 lipca 2012

Blizna Serca

z serii: "Blizny"
Seria Blizny jest o bliznach na ciele, W tym temacie będę również malować o związkach, które dobierają się na zasadzie blizn po ranach doznanych w dzieciństwie. Namalowałam już wcześniej jedno serce o związku. Chyba o takim wymarzonym. Ten obraz jest drugi. O innym związku. A w ogóle serię "Blizny" rozpoczyna obraz "Blizna-Dolina rozkoszy barw". Więc ten obraz jest trzeci w serii.
Ciekawe jest to, że od początku do końca malowałam jednym pędzelkiem. Był to twardy pędzel do olejów nr12. Nawet nim mieszałam farby z olejem i terpentyną. Ani razu nie wytarłam pędzla. Wszystkie farby więc są ze sobą pomieszane. Ta którą kładłam jako ostatnią ma w sobie wszystkie farby. Niesamowite. Nie zdarzyło mi się to wcześniej. To czyni ten obraz szczególnym. Symbolicznie znaczyło by to, że "wszystko jest ze sobą związane, wszystko przenika się wzajemnie i nic na tym obrazie nie istnieje samo w sobie". Przekładając na temat, w którym się obracamy: wszystko w związkach wynika z czegoś, wszystko jest ze sobą związane i nic co się w związkach dzieje nie istnieje samo z siebie, ale ma swoją przyczynę i skutek. Jasne. W tym związku szczególnie.
Na tło wybrałam początkowo brąz, kolor Ziemi i szybko połączyłam go z odcieniami fioletu. Fiolet jest dla mnie kolorem, który z połączenia czerwonego i niebieskiego daje fiolet. Czyli sytuacje, w których potrzebna jest dynamika, działanie, odwaga, radykalne kroki i jednocześnie dystans, medytacja, rozwaga i spokój. Te dwie grupy jakości pomagają przejść przez sytuację trudną np. stratę związku, utratę nadziei tudzież pozbycie się złudzeń. Tło symbolizuje pożegnanie się z tym związkiem. Różne odcienie fioletu i brązu mówią: odważnie i spokojnie z powrotem mocno stań na wspierającej Cię Ziemi.
Serce jest związkiem. Składa się z dwóch połówek składających się z różnych pól i części wspólnej-czyli blizny. Dwa pola oddziaływań żółte z prawej i różowawe z lewej tworzą wspólne pole czyli serce. Te dwa pola to oddziaływania pokoleń obu osób tworzących ten związek.
Blizna serca to ta część białym reliefem określona. Choć można powiedzieć, że problem tkwi właśnie w bliznach to blizna sama w sobie nie jest niczemu winna dlatego biała. Kolorami wypełniającymi obszary serca    odzwierciedliłam jakości, które w tym związku były dla mnie widoczne.
Żółty-kolor twórczości, bardzo dużo twórczości w czasie tego związku, dużo pomysłów i szybka ich realizacja. Twórczość wręcz w każdej dziedzinie życia: fotografia, malowanie, albumy fotograficzne, ubiory, stylizacje, fryzury, paznokcie, a ukoronowaniem tworzenia stał się też potomek. Niespodziewanie.
Pomarańczowy-to kolor częstych odrodzeń, powstawania po burzach, niejasnych sytuacjach.
Róż jest kolorem bezinteresownej, szczerej, duchowej miłości i bliskości. W sumie nie jest go tam wiele. Może bardziej w formie usilnego życzenia  niż rzeczywistej jakości w tym związku. Jasny czerwony jest kolorem miłości seksualnej. Natomiast ciemny bordowy to kolor miłości z domieszką fioletu-duchowości.
Chciałabym każdy z powstałych pól, czyli figur geometrycznych uwypuklić i tym samym pokazać, że każda jakość w tym związku ma swoją jasną i ciemną stronę. Tak samo z jakościami tła. Ale obraz w takiej nieuwypuklonej wersji tak bardzo mi się podoba, że nie jestem pewna czy tak nie zostawię.

"pobrudziłam się trochę, ale wychodzę z tej wody czystsza niż jak do niej wchodziłam"




Painting from the “Scars” series.

Paintings from the „Scars” series tell us about scars on our bodies. They are also about relationships in which the lovers are together because of their scars that arised in their childhood. A series of these painting begins with “Scar – Valley of the pleasures of colours”.  This painting is the second story about scars. From the very beginning, I was painting with only one paintbrush.  It is very significant, because then every colours are combined, every tint has something in common with the preceding. This painting tells us about relationships in which everything has their own cause, own reason and nothing is happening by the accident. As a background I chose brown – the colour of Earth, and then I combined it with violet. Violet is, for me, the colour which arises from the combination of red and blue, so it tells us about the situations in which we need dynamic, brave, radical steps, but, in the same time – distance, mediation, calm.  Those two groups of qualities help us go through difficult situations such as parting, loss of hope. The background symbolizes farewell with this relationship. A lots of shades of violet and brown tell us: stand straight again with brave and calm on the Earth that supports you. The hearth is the relationship. It is composed of two halves, which are having scars in common. You can say that the whole problem is about scars, but scars aren’t guilty – that is why they are white. Heart is painted by a few colours – yellow (because the time that I Have spent in this relationship was very creative for me), orange (the colour of rebirth, waking up after the storms, unclear situations), pink (disinterested, honest, spiritual love and intimacy – it is not so much pink at this paint, rather in the form of strong wishes than real quality in this relationship), bright red (colour of sexuality, physical love) and dark maroon which is the colour of love with some violet (spirituality).

I wanted to accentuate every area of the heart, but now I see that they are what they are and I don’t need to show them in other way.

“I got a little dirty, but I getting out of the water cleaner than when I entered it.”

I can paint especially for you, about your relationship, scars on your body. The only thing you need to do is to be open and tell me about it. If you want the intimate paint, speak to me please.




poniedziałek, 9 lipca 2012

potrawka ze strąków zielonego groszku

lubię potrawy na szybko.
tą chyba w pół godziny zrobiłam.
uwzględniając, że warzyw eko nie obieramy z skórek.

1 cebula
4 ząbki czosnku
5 marchewek
mała główka młodej kapusty
puszka pomidorów w zalewie
30-40dkg strąków zielonego groszku 
1 łyżeczka cząbru
sól i pieprz cayenne
łyżka miso(opcjonalnie)
kus kus razowy

a więc jak na obrazkach:
najpierw cebulę i czosnek szklimy na oleju.
do tego wrzucamy pokrojone marchewki.
dusimy przez 5 min pod przykryciem.
i wrzucamy kapustę i znów dusimy 5 min.
wrzucamy zawartość puszki z pomidorami.
w międzyczasie zalewamy kus kus wrzątkiem (1cm ponad kaszę) i przykrywamy.
potrawkę mieszamy i dodajemy strąki groszku 
dusimy jeszcze 3-5min
dodajemy cząbru, sól, pieprz i miso.
mieszamy i układamy na kus-kusie razowym

tu Marcelek kończy swoją miseczkę potrawki.