sobota, 31 grudnia 2011

Udało się !!! prawie...

prawie...Więc nie wiem czy cieszyć się bardziej z tego że udało się wegańskie święta zorganizować, czy bardziej płakać że prawie...ale od początku...

Dań było tradycyjnie 12 :)
Tylko że u nas w domu liczyło się nawet chrzan z majonezem...tym razem ze śmietanką sojową.
Okazuje się ze można...
Zrobiłam wraz z rodziną:
-Bigos z kiełkami cieciorki, trochę kwaśny wyszedł, ale jedliśmy go dzielnie do ostatniej łyżki...
-Farsz do pierogów z kapustą i grzybami wyszedł boski, choć z tej samej kapusty, widocznie grzyby polskie pochłonęły nadmiar kwaśności...lepiło nam się pierogi w doborowym towarzystwie:Wojtuś, Kacper, Maja, Dora, Rena-butelką wałkowała ciasto i wycinała kieliszkiem krążki, reszta dzielnie lepiła i lepiła :)
-Ryba po grecku bez ryby, to był nasz sejtan z greckim nadzieniem, rewelacja, nie smakował jak ryba, choć jak się tak mocno wczuliśmy w smak to sos grecki nadawał tej potrawie tak tradycyjny smak, że ho ho...
-Sushi...rewelacja...nadziewane ogórkiem, avokado, papryką czerwoną i żółtą z sosem sojowym, imbirem i wasabi, po prostu strzelało wasabi w mózg ostrością i wymienialiśmy tylko spostrzeżenia w którą część mózgu ;)
-Makowiec o dziwo wychodzi wegański, bez jajek i mleka jak żywy, z pół kg mąki wyszły dwa wielkie makowce...jemy je do dziś...
-Tiramisu...wegańskie całkowicie, jednak foremkę mieliśmy większą, co sprawiło że warstw było mniej, ale krem waniliowy pięknie to ciasto uszlachetnił, sama chyba zjadłam całe...tak mi smakowało, inni chyba nie zdążyli...
-Chrzan też liczymy...
-Opłatek też liczymy...
-Barszczyk oczywiście rewelacja jak co roku był wegański :)
-Gołąbki wegańskie, takie jak nasza babcia Władzia robiła specjalnie dla nas wegetarian od paru dobrych lat...
-Rizotto z farszu do gołąbków, bo wyszło za dużo z grzybami mun, bo tylko takie już w sklepie były...
-No i Sałatka tzw. ''kaczy żer'' czyli drobno pokrojone w kosteczki warzywka typu ziemniak, marchew, pietruszka, seler, ogórki kiszone i jabłko i nie brakowało nam tam w ogóle jajka, sałatka wyszła z misek pierwsza :) ale nie była wegańska, zabrakło majonezu wegańskiego w sklepie i nie daliśmy rady bez majonezu...i to jest to PRAWIE...

Jak na pierwsze wegańskie święta to chyba duży sukces... co najmniej trzy osoby, które jedzą mięso spędzały całe święta razem z nami. Dla mnie to było całkowicie nowe doświadczenie i dość sporo pytań czy się uda...Taki sukces z wyrzutem sumienia...małym w skali świata a dużym w skali empatii...Zawsze wolę patrzeć na te tzw. plusy, ale tym razem ten jeden minus nie daje mi spokoju...Czytanie pisma o narodzeniu Jezusa jak co roku, 12 potraw jak co roku, ale prawie wegańsko pierwszy raz, bez ryby pierwszy raz...Idzie Nowe...czuć to...Wegetarianizm i weganizm nie jest już dziś tak wielkim dziwactwem jak był 20 lat temu...to wielki sukces szerzący się powoli...i sukcesywnie...i oby tak dalej...

Mama

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz