Jak runęło na nas...Człowiek sobie żyje, ratuje zwierzęta, stara się żyć najlepiej jak potrafi, a tu nagle wypadek. Wypadki zawsze zdarzają się innym, a nie nam. My przecież jeździmy ostrożnie, dostosowując jazdę do warunków na drodze, jesteśmy przewidujący i z wyobraźnią na drodze, myślimy nawet za tych którzy na drodze nie myślą i co z tego? Auto z niewyjaśnionych przyczyn zaczyna tańczyć na jezdni. Najpierw obrót 360st. potem lekko drzewko i obrót 180st i staje w poprzek jezdni, żadnego auta nie dotykając. A inni mieli mniej szczęścia. wpadli w rów, przód cały wgnieciony. Wujek ich wyciąga z auta, resztę robią strażacy, wycinają auto po kawałku, by dostać się do człowieka, który ma chyba miednicę w nieciekawym stanie. I ty na to patrzysz, dzwonisz do mnie:
-Mamo, mieliśmy wypadek.- roztrzęsionym głosem. Mnie się nogi uginają.'' Boże, moje własne dziecko. Wolałabym być tam za ciebie''
-Ale nic nam się nie stało, tylko ten drugi samochód, tam jest osoba w złym stanie, nie można jej wyciagnąć ze środka. Moje łzy w oczach, tak mi ich szkoda i mówię jakby bezsensownie:
-To rozmawiajcie z nią, mówcie do niej.
Potem telefony do kuzynów, znajomych, babci i kogokolwiek kto by mógł tam podjechać. Potem długie godziny czekania, aż Policja zmierzy ślady. Potem Twoja rozładowana komórka. Potem jednak wzięli Cię do szpitala i czekanie na diagnozę. Po pięciu godzinach byłaś u kuzynki w domu.
Czy dopatrywanie się sensu w takich wypadkach ma jakieś znaczenie? czemu wy wyszliście cało a tamci nie? czemu nie wiadomo co się stało? czemu musiało tak dokopać, kiedy tak ciężko było się rozstawać i jechałaś z żalem, że nas zostawiasz w Dublinie i wszyscy płakaliśmy, że się rozstajemy. Rano jeszcze z Kacprem płakaliśmy w łóżku, że już poleciałaś. Kacper płakał strasznie. A jak zadzwoniłaś, że wypadek ale jesteście cali, to jakby szczęśliwiej się zrobiło, bo dziękowaliśmy Bogu i wszystkim Aniołom, że jesteście cali i modliliśmy się za tamtych, by udało się ich poskładać.
Dzielna byłaś, choć Ty pewnie myślisz, że nie.
Nadal będziemy jeździć ostrożnie, dostosowując jazdę do warunków na drodze, będziemy przewidujący i z wyobraźnią, będziemy myśleć nawet za tych którzy na drodze nie myślą...
Wolałabym być tam za Ciebie, żeby oszczędzić Ci stresu i bólu. Ale niestety Bóg nie przewidział takiej opcji by przeżyć życie za własne dziecko. Teraz będę się wzmagać już nie tylko ze swoim dorosłym życiem, ale i z Twoim dorosłym życiem. Choć dla mnie zawsze będziesz malutką Majusią. Kochana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz