Jak mam o tym powiedzieć. Nazwać. Wszyscy w kółko pytają się mnie, jak się czuję. Nie wiem. Nie wiem. Policjant każe opowiedzieć mi zdarzenie. Nie pamiętam. Nie pamiętam. Uderzyliśmy w drzewo? My? Czy słyszałam trzask? Nic nie słyszałam. Nie czułam uderzenia. Nie byłam tam. Nie wierzę. Przecież to mógł być sen. Ale zamiast się obudzić, wysiadłam z samochodu. Był mróz, wszędzie biało, a jednak droga była sucha, nie było ślisko. Wszyscy płakali i krzyczeli, dzwonili na pogotowie, a ja po zastanowieniu wróciłam do samochodu wyłączyć silnik... Dalej czekałam. Dalej czekałam czy coś wybuchnie, czy się spalę, czy może jednak drzewo runie na mnie i zmiażdży, czy okaże się, że gdzieś krwawię i umieram. Czy może już umarłam... Nie rozumiałam co się dzieje i widziałam ciągle tylko moment otworzenia oczu, moment obrzydliwego przerażenia, bezsilność, jedną myśl: czy ja zaraz umrę. Czy odejdę. Nie myślałam o przekleństwach, o imieniu Boga, myślałam czy to koniec... I zatrzymaliśmy się, wujek spytał się mnie: "co się stało"? I wybiegł do drugiego samochodu. Potem pamiętam wszystko. Moment otworzenia drzwi, moment, gdy wysiadałam, gdy zbliżałam się do dziewczyny stojącej obok drugiego samochodu. Słyszałam krzyki, płacze, telefony na pogotowie. Ludzie zatrzymywali się i pomagali. Wróciłam do samochodu i zadzwoniłam do Ciebie. Potem do Wojciecha. Potem do ojca. Potem do Karoliny. Potem telefon mi padł, byłam sama. Kazali mi siedzieć w samochodzie, gdzie przeżywałam katusze. Jak wychodziłam, kazali mi wracać. Strażacy pytali ciągle czy dobrze się czuję. W końcu poczułam się źle. Zdołałam napisać tylko do ojca, że jadę do szpitala. I byłam tam. Zajmowali się mną dziesięć minut, a czekałam trzy godziny. I nie napisali mi na papierach, że pilne. Teraz są dla mnie miejsca u neurologa za trzy miesiące. Moje plecy bolą. Żyję w innym świecie. Zmagam się. Próbuję coś czuć, żeby odpowiadać, ale nie czuję. Próbuję jeść. Nie umiem spać, majaczę, budzę się z wyciągniętymi rękoma, ustami w pół słowa. Miałam tyle szczęścia. Teraz muszę pozbierać swoje uczucia i siebie, poprzyklejać do siebie kawałki samoświadomości.
Nauczyć się kochać życie.
Maja
Maja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz