niedziela, 11 grudnia 2011

O życiu teoretycznie

Chciałabym coś napisać. Tylko jak. Życie już do mnie nie mówi jak kiedyś. Jest inaczej. Piszę wypracowania o społeczeństwie polskim i postaciach metafizycznych w Makbecie i Nie-Boskiej Komedii. Czytam książki, które raczej mnie nie interesują, rozwiązuję matematyczne problemy i uczę się myśleć schematem, uczę się myśleć kluczem, moje pisarskie tworzywa przebiegają zgodnie z planem interpretacji i analizy, punkt za punktem, a, b, c, d. Tracę punkty, gdy zapomnę, a przecież wszyscy, wszyscy wciąż powtarzają mi, żebym starała się stracić najmniej, żebym skupiała się na tym, by nie tracić. Wskazówki, które dostaję od doświadczonych ludzi. Żeby myśleć tak jak oni też nauczyli się myśleć. To takie bezpieczne, tłum, który chowa się sam za sobą, wszyscy nieodpowiedzialni, zjednoczeni w racji, pewni. Pewni, bo popierają ich całe masy, masy, masy-niczego. Quasi-świadomi, a już na pewno zadowoleni. Przecież wszystko dzieje się dobrze, mamy samochód i domek na przedmieściach, jesteśmy szczęśliwi. Wszyscy zdają sobie sprawę ze swojego niewolnictwa i wszyscy narzekają na nie, ale każdy i tak brnie dalej. Ja nie wiem jak żyć. Życie nie miało dla mnie nigdy szczególnej wartości. Może dlatego jestem przeciwna tak wielu "normalnym" rzeczom jak jedzenie mięsa, chodzenie do kościoła co tydzień i dukanie regułek, awansowaniu. Może jestem za bardzo nieprzywiązana do tego ziemskiego trybu życia, może moje życie towarzyskie jest zbyt ubogie i nie potrafię mówić tego, co inni chcieliby słyszeć, nie potrafię zagajać rozmowy o niczym, nie rozmawiam, gdy nie jest to konieczne, przez większość czasu w szkole stoję. Przy kaloryferze i grzeję tyłeczek. A wszyscy paplają i paplają... I poprawiają te oceny i liczą sobie średnie i jak pani mówi, że zasłużyliśmy na jedynkę to zasłużyliśmy... I odburkniemy coś pod nosem, no ale zasłużyliśmy, zasłużyliśmy. A jak coś powiem to potrzebna jest interwencja rodzica, zasłużyłam, zasłużyłam... Maturzyści. O takich jeszcze nie słyszała. A my jesteśmy jak wszyscy inni. Idziemy w górę, uczymy się, zdajemy, realizujemy program. Tylko ja jakoś nie mogę. Odrzucam wszystko i wszystkich, tak wiele osób myśli, ze jestem przyjaciółką, a potem mają pretensje, że się nie angażuję i nie pytam jak impreza była szalona. Jak ja nigdy się nie angażowałam, po prostu odpowiadałam i nie odsuwałam się, gdy mnie przytulali. Właśnie nie wiem o co chodzi z tym przytulaniem. Chyba prawdziwą moc ma tylko uścisk z matką, wtedy zawsze coś czuję. Moc. Siłę naszej miłości. Kiedy przytula mnie mój mężczyzna czuję bezpieczeństwo. Ale to trzymając matkę w ramionach tak bardzo uderza mnie nasza więź. Kumuluje się w moim sercu.
Ta notka miała być zupełnie o czymś innym. Mama powiedziała mi o profilu na facebooku, który nazywa się nie inaczej niż Jebać Wegetarian i Wegan no i zawsze gdy patrzę na takie coś to odzywa się we mnie instynkt mordercy. Ale i tak wiem, że nie ma co się odzywać, bo masa uszu nie ma. Przecież masa ma rację. Przecież jej są miliony. Przecież takie duże poparcie. Przecież ludzie są tak bardzo inteligentni. I ta inteligencja daje nam uprawnienia do sprawowania władzy nad innymi. Siostrami Świniami i bratem Koniem. Czyż ludzie naprawdę inteligentni byliby w stanie... ech.
Ale ojciec Michał powiedział mi. To mój wybór. Że widzę? 

Maja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz