Masz nowy, pierwszy wielki etap w swoim zyciu. I to już zaczyna być Twoje Życie. Nie moje. Do tej pory byłaś częścią mojego życia. Uczestniczyłaś w tym co Ci zgotowałam i co inni mi zgotowali. Nie miałam łatwo. Doświadczenia z mojego dzieciństwa odbijały się na Tobie. Często byłam nieobecna, choć tak bardzo chciałam być i byłam ciałem z Tobą. Jednak i tak cieszę sie, ze miałam taki zamiar i realizowałam go, by być z Tobą ciągle, najwiecej jak się ta, w sposób najlepszy jaki się w danym momencie da. Teraz dane Ci jest zacząć swoje własne życie i mam dziwną pewność że zaczynasz bardzo dobrze. Mam wielką nadzieję, że udało mi się wyprostowywać wiele błędów, które popełniłam. Mam nadzieję, że Twoje życie ma szansę być normalnym, zdrowym życiem. Tego bym dla Ciebie chciała. O to walczyłam przez ostatnie 6 lat i wcześniej. Pokazując Ci panów w tv, którzy nie byli podobni do Twojego taty. Zabierając Cię w gości do ludzi, którzy mieli normalne domy, zdrowsze rodziny, dobrych rodziców. Walczyłam wszystkimi sposobami, które wpadły mi do głowy. Szukałam tych sposobów i realizowałam je szybko, by nie tracić cennego czasu. I ten cenny czas właśnie się kończy. Nasz cenny czas. Mój cudowny czas z Tobą. Jesteś moim skarbem. Wciąż to czuję i wciąż to mogę powiedzieć. Jedyną córką. Mam jeszcze dwóch wspaniałych synów. I ten drugi chyba mi się trafił, żeby mi pomóc rozstać się z Tobą córeczko. A Tobie Wojtek się zdarzył, by pomóc Ci się rozstać ze mną.
Jesteś wspaniałym człowiekiem. Piękną, cudowną kobietą. Ambitną, ale nie idącą po trupach. Rozumiejącą potrzeby innych i ich drogę. Ale nie naiwną. Jesteś tym, kim ja się uczę od Ciebie być: odważną,, czujną, świadomą ludzkich niedoskonałości. Uczę się od Ciebie nazywać rzeczy po imieniu, zachowania ludzkie. Dzieki Tobie nazwałam ostatnio zachowanie mojego przyjaciela „chamskim”, bo takim było. Dzięki Tobie. Przyjaciele też się mylą. Ty też się nieraz pomylisz, więc miej do siebie wiecej wyrozumiałości. Jesteś prawie doskonała. Uwazaj na zdolność manipulacji (specjalnie nazywam to zdolnością, a nie wadą). Manipulacja prawie zawsze ma opłakane skutki, chyba że jest skierowana do porywacza, żeby zmanipulować go do uwolnienia zakładników. Ty właśnie tylko tak używaj manipulacji, lub miej świadomość jej skutków. Ja zawsze starałam się szanować Cię od najmłodszych lat. Pozwalałam Ci nosić ubrania, które w ogóle do siebie nie pasowały. A ty sama w ciągu dnia dochodziłaś do wniosku, ze to jednak źle dobrałaś. Może właśnie dlatego umiesz teraz tak cudnie dobrać ubrania nie tylko dla siebie, ale i dla mnie i dla innych. Pozwalałam Ci popełniać własne, małe, dziecięce błędy, byś się na nich uczyła. Więc nie czuję byś nie była gotowa do odejścia. Od najmłodszych lat uczyłam Cię dbania o siebie, samodzielności, odpowiedzialności, podejmowania skutów swoich działań. Robiłaś sobie śniadania gdy miałaś 7 lat w Starym Sączu jak mieszkaliśmy. Ubierałaś się sama od 3 roku życia. Na ul.Daszyńskiego jak mieszkaliśmy w Kętrzynie rano przygotowywałam Ci ubranko, żebyś po obudzeniu się nałożyła i Ty to robiłaś. Potem w szkole sama odrabiałaś swoje lekcje. Sama zaczęłaś lubić czytać książki. Ja Ci przy łóżęczku przed snem od pierwszego roku życia je czytałam. Tato też Ci czytał. Baśnie braci Grimm to były. W gimnazjum jak wrzuciłaś plecak koleżanki do kosza to pryznanie się do czynu i zmierzenie się z rzeczywistością było dla Ciebie najlepszą nauczką. Nigdy nie trzeba było Ci wymyslać wielkich kar. Zazwyczaj rozumiałaś co zrobiłaś. W dzieciństwie starczyło zrobić groźną minę, byś zaprzestała coś robić. Byłaś cudnym dzieckiem. Karmienie Cię piersią było moim cudownym doświadczeniem. Jak pierwszy raz w wieku 7 miesięcy zrobiłaś kupkę do nocnika, to już nie chciałaś potem robić tego inaczej jak tylko do nocnika. Musieliśmy od tamtej pory nosić ze sobą nocnik na szlak J masz wielki potencjał. Warto zainwestować w Twoje studia, więc warto kochana żebyśmy się rozstali wcześniej o rok niż to było w planach. Ten rok poświęcisz na naukę i uczenie się samodzielności, odpowiedzialności, organizacji pracy wokół siebie, może i babci Władzi coś pomożesz. Na pewno sprawisz, że nie będzie się czuła samotna. Żałuję że to nie ja będę z nią w tych latach. Ona jedna wspierała mnie w życiu i mam wobec niej wielki dług wdzięczności, który Ty możesz symbolicznie oddać.
Zazdroszę Ci (tak zdrowo), że masz mamę, która Cię wspierała, wspiera i zawsze będzie wspierać. Ja nie miałam nikogo takiego, kto pomógłby mi skutecznie w przeżywaniu własnego życia. Moja mama do tej pory mnie nie zna i stawia mi raczej kłody pod nogi niż pomaga przejść dalej. A ja wciąż mam nadzieję, że kiedyś będę miała prawdziwą matkę.
Ty we mnie wierzyłaś gdy odchodziłam od Twojego taty. Wierzyłaś że mi się uda. I udawało się powoli. Powoli. Ja też w Ciebie wierzę. Teraz będziemy wspierać się nawzajem. Ty jako dorosła osoba, choć też zawsze moja córka. Zawsze będę miała gotowość podania Tobie ręki, by pomóc Ci przejść przez wszystko czego będziesz doświadczać w życiu. Będę również szczęśliwa jeśli nie będziesz potrzebować czasem mojej pomocy. Będę szczęśliwa, ze sobie radzisz.
Teraz się rozstajemy. Przez najbliższe lata będziesz budować własne życie. Zbudujesz je, jestem tego pewna. A potem może to ja będę częścią Twojego życia. Chwilami lub na dłuzej. Zobaczymy. Czas pokaże. Widzę że Ktoś nas wielce kocha i czasem prowadzi nas drogą, której nie znamy, jak teraz. Drogą, która jednak jest cudem. Tak jak cud narodzin Twoich. Tak teraz cud rozstania z Tobą. Jest cudem. Rodzić Cię też nie było łatwo. Ale dałam radę. I Ty dałaś radę przejść przez moją „śliwkę” J Teraz też damy radę. Obie damy radę córeczko.
Dobrze by było żebyś miała w swoim życiu same takie naturalne problemy jak ten: rozstanie z matką. Wiem że mnie bardzo kochasz. Teraz wydaje Ci się że nie możesz beze mnie żyć. I to dobrze. Ta miłość do matki to Twój wielki skarb (ja tego nie miałam). Ta siła będzie Cię prowadzić przez całe życie. Masz taki skarb, z którego wagi i siły nie jesteś w stanie sobie teraz zdać sprawy. Ja też, ale tak czuję. Tak bardzo jak teraz wydaje Ci się że nie możesz beze mnie żyć, tak później będziesz umiała rozwiązywać swoje problemy samodzielnie, będziesz tak kochać własne dzieci, męża, ludzi. Pojemność Twojego serca jest nieograniczona, a ta miłość do matki to początek. Bardzo dobry początek. Ja nie umieram. Ty nie umierasz. Nasze życie się teraz cudownie zmienia. Jeszcze sobie popłaczemy że się rozstajemy, ale tez i będziemy się śmiać z wielkiego szczęścia. Ten rok pokaże jak będzie. To jest Twoja droga przejścia tak jak kiedyś przez drogi rodne, tak jak kiedyś pierwszy krok. Niby nic, ale to było wielkie COŚ. Teraz też będzie wielkie COŚ.
Poszukaj spokoju swojego własnego. Ja bym powiedziała: pomedytuj. Ale Ty może znajdziesz swój spokój gdzieś indziej. Lub jakoś inaczej.
Całe życie przed Tobą i jestem pewna, że przeżyjesz je idealnie. Nie bez bólu, bo umiesz doceniać trudności, nie bez żalu, bo popełnisz błędy. Ale idealnie swoje własne życie przeżyjesz, bo jesteś moją córką. Jesteś tym wszystkim czym ja jestem i jeszcze czymś więcej. Masz to wszystko dobrego co ja mam i masz więcej: masz jeszcze siebie. I zawsze masz mnie. Piękny i trudny okres przed nami. Płacz i przeżywaj to po swojemu.
Dla mnie ten moment jest i bólem i cudem. Pierwszy raz czuję, ze naprawdę przeżywam rozstanie z córką. Mam córkę i ona wchodzi w dorosłość. Ból jest rozdzierający, straszny, kulę się i chcę trzymać Cię nadal w ramionach. Ale jednocześnie czuję, ze to cud życia stawia następny krok. Rodziłam córkę do życia, do jej własnego życia. Teraz czuję, ze znów Cię rodzę. Ta sama transcendencja jak przy Twoich narodzinach. Ten sam uścisk Natury (stąd tamto uczucie, że kupowanie biletów do Dublina nie dzieje się naprawdę). To Natura pomaga nam przez to przejść. Jej Czułe i Silne dłonie teraz znów czuję oplecione na całym moim ciele. Dokładnie tak jak wtedy 6-ego sierpnia 1993 roku. Gdy sama Cię rodziłam w szpitalu. Nie chciałam Zenka przy sobie i położne też właściwie mi przeszkadzały. Jedna krzyczała: ‘’zezłość się na cały świat’’. A ja czułam, ze to zupełnie niepotrzebne, bo Ty i tak wychodzisz powoli. W swoim czasie. Teraz może dobrze by było posłuchać położnej. Zezłośćmy się na cały Świat!!! Bo mi Cię dał i teraz zabiera. Złoszczę się, ze to tak krótko trwało. (Dlatego radzę Ci spędzać jak najwięcej czasu ze swoimi dziećmi. Ale i tak zawsze będzie za krótko.). Płaczę, żE ROZSTAJĘ SIĘ z Córką i to jest cudowna chwila. Rozstaję się z moim pierworodnym dzieckiem. Choć coś we mnie krzyczy: ‘’Zatrzymaj ją przy sobie!!! Jest twoja!!! Sama ją urodziłaś!!!’’ A inny ktoś we mnie mówi cicho i czule:’’Urodziłaś ją do wolności, do szczęścia. Pozwól jej stawiać następne kroki. To jest radość.’’ I jest i ja to czuję.
Wiem dlaczego mi dałaś „Balsam dla duszy matki”. Ale wiem też, że nawet najlepszy balsam nie uśmierzy bólu całego. I czy to teraz czy za rok, ból będzie taki sam.
Mama
Mama
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz