środa, 14 września 2011

Jestem substancją płynną, jestem stanem ciekłym

Odpływam z rzeką do morza. Jestem odpływem, spłukaniem, oczyszczeniem ustępującym miejsca brudowi. Odkręcam korek - najpierw wylewają się ze mnie rozwolnione rzeczywistości, potem wyskrobuję z bólem te, które zaschły. Widelcem, który mięknie oplatany moim gorącym wnętrzem pełnym niewystygłych żalów i pary frustracji. Jestem powietrzem kończącym na padole Ziemi. Jestem klejącą się do domu, do mamy, jestem tęsknotą i spływam po swoich policzkach dwóch i szyi, zaplątuję się o wolne piersi w za dużej koszulce. Nie rozbijam się o podłogę. Płynę tam, gdzie niżej i bliżej - środka Ziemi, apogeum kobiecości. Przeżywam życie na własność mi oddane, boleję braki matczynego ciała, jestem taka mała. Życie obejmuje mnie, bezwiednie wsiąkam w Ziemię, która mnie potrzebuje i mamy być razem, wspólne, istnieć symbiozą, ale Ty, Mamo, byłaś moim drugim ciałem i tym najpierwszym. Życie mówi do mnie duża, duża, duża, a ja malutka. Jak krople jestem, tęsknoty za kobietą mojego życia. Ciągle płaczę, kiedy nie mogę do Ciebie przypłynąć, stoję w miejscu, prąd mnie nie wyrywa, nie obijam się o brzegi, stoję jak głupia, jak nieja, nieistotnie, wbrew prawom natury, kamienieję jako woda. Chcę ruszyć do Ciebie, moje Matczyne Morze, przytulić Twoje wody...


 córka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz