środa, 17 kwietnia 2013
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
koktajl aloesowo-kokosowy
przepis na ten koktajl był w listopadowym numerze Zwierciadła (2012) str. 207
myślę, że warto wprowadzić go do domowego menu.
wartość aloesu jest nieoceniona.
a prawie każdy ma go na parapecie okiennym.
pamiętajmy że największą wartość mają liście 3 letnie i starsze.
3/4 szkl. mleczka kokosowego
3/4 szkl. mleczka migdałowego
2-3 duże kawałki aloesu
2 mrożone banany (mogą być też świeże)
1-2 łyżki oleju kokosowego (opcjonalnie)
łyżka syropu agawy
1/2 łyżeczki cynamonu
aloes oczywiście myjemy
wrzucamy liście w całości wraz z innymi składnikami
i blenderujemy.
gotowe
smacznego
czwartek, 11 kwietnia 2013
majorkański bób
w Polsce do wiosny jeszcze daleko
ale na Majorce wiosenne warzywa i owoce uginały stoły straganów.
niestety przez niedoskonałość rzeczy martwych zachowało się tylko jedno zdjęcie tego,
co stworzyliśmy na naszych majorkańskich talerzach.
a potraw było wiele.
bo i wybór warzyw był duży i atrakcyjny.
bób, papryka, cukinie młode, małe papryczki, oberżyny, awokado,
młoda cebulka cukrowa, karczochy (taaak!! nawet bawiliśmy się z karczochami)
fasolka szparagowa, fasolka typu mamut,
już nie wspomnę o wszelkich zieleninach:
pietruszce, koperku i mięcie :)
generalnie na talerzu królowała prostota :)
szybkość przygotowania dania była priorytetowa :)
więc te papryczki zielone słodkie myje się tylko
nie obierając ani nie wydrążając środków.
rzuca się na olej
i podsmaża chwilkę
dodając soli, pieprzu
i gotowe.
bób młody, obierany własnoręcznie ze strąków
jest tak miękki, że chyba można by go jeść na surowo,
więc podduszenie na 5 łyżkach wody
5-10 min to tyle ile mu trzeba było, by rozpływał się w ustach.
pod koniec duszenia wrzuciłam 5-6 pokrojonych ( a nie wyciskanych) ząbków czosnku
i gotowe.
papryczki połączyłam z bobem :)
a ryż? znaleźliśmy taki mieszany ryż.
po namoczeniu na noc gotował się w 10-15 min.
expres i zdrowie na talerzu :)
jak macie okazję kupić bób jeszcze w strąkach to polecam...
krótkie pobawienie się z obieraniem bobu,
a smak tych małych bobików przewyższa totalnie łuskany, gotowy bób w woreczkach foliowych.
jeszcze mała dygresja o Majorce.
nie jest to fajne miejsce dla wegan, którzy by chcieli jeść w jadłodajniach, barach i restauracjach.
ci Marokańczycy nie znają się na weganiźmie ani nawet na wegetarianiźmie.
wegańska paella nie miała co prawda widocznych na talerzu owoców morza,
ale nie miała też żadnego zastępnika,
ale pachniała/śmierdziała rybim tłuszczem.
więc albo robili ją w tym samym tłuszczu, w którym smażyli owoce morza,
albo dodali olej rybi, bo i takie cuda mają tam do kupienia w sklepach.
ale dla wegan, którzy mają ochotę gotować sobie sami to jest RAJ w kwietniu.
bo owoców i warzyw jest w bród,
a smaki nieekologicznych produktów są porównywalne lub nawet czasem przewyższają
te ekologiczne, ale dojrzewające w zimniejszej strefie klimatycznej.
pozdrawiamy właścicielki Zivy
jedliśmy u nich to wspaniałe raw-tiramisu :)
niebo w gębie :)
tak samo sernik-raw jagodowy
i pudding z chia.
jeśli ktoś się wybiera do Palmy to koniecznie tam wstąpcie :)
w dzielnicy Santa Catalina.
Ziva To Go.
jedyne naprawdę wegańskie miejsce w Palmie.
polecamy serdecznie.
tu jest ich strona na fejsie:
a do puddingu z chia jeszcze wrócimy, bo warto.
tudzież do sernika jagodowego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)